Powiedz im, że miałem cudowne życie

4 października 2023 § Dodaj komentarz

Tak powiedział Wittgenstein na łożu śmierci i – prawdopodobnie – jak to on, miał na myśli nie do końca to, co przekazał w tym komunikacie. Czyli: znowuż trzeba interpretować.

1929

Przeoczona śmierć Mariasa

11 września 2023 § Dodaj komentarz

Jeszcze w październiku minionym myślałem: najwybitniejszy, najwybitniejszy z żyjących, bom przeoczył te jego przedwczesne odejście; dziś rok równo mija.

Śmierć, życie, bez względu na wszystko, nadal najwybitniejszy, jeden z najwybitniejszych współczesnych, tak.

/zdjęcie za El Confidencial/

Fotografia niczym śmierć

25 stycznia 2023 § Dodaj komentarz

„Powiedział jedynie: proszę mi pozwolić pofilozofować, przynajmniej na temat tej ostatniej fotografii, pamiętam, ktoś powiedział, że fotografia jest tym samym co śmierć, bo utrwala niepowtarzalny moment”.

Antonio Tabucchi, Dla Isabel. Mandala

Płacz zimnej rosy

25 grudnia 2021 § Dodaj komentarz

Nie mogłam stanąć i czekać na Śmierć –
Ona sama mnie podwiozła – uprzejma –
Bryczka mieściła nas dwie –
I jeszcze – Nieśmiertelność –

Konie szły stępa – nie poganiane –
Widząc, że Śmierci nie śpieszno,
Swoje rozrywki i prace
Odłożyłam – przez Grzeczność –

Minęłyśmy Boisko Szkolne
Pełne Dzieci – Rejwachu –
A potem Łany – w nas wpatrzone –
A potem Słońca Zachód –

Lub raczej – Słońce nas
Minęło – gęstniał płacz
Zimnej Rosy – Sukienkę
Miałam za cały Płaszcz –

Stanęłyśmy przed Domem – niskim
Jak Gruntu Wybrzuszenie –
Dach ledwie był widoczny –
Gzymsy wrośnięte w Ziemię –

Odtąd – Stulecia już – a jednak
Każde z nich prędzej przeszło
Niż Dzień, gdy pierwszy raz pojęłam,
Że Końskie Łby prą w Wieczność –

Emily Dickinson, 712, przekład – Stanisław Barańczak

/zdjęcie – Alain Laboile/

Diego

30 listopada 2020 § Dodaj komentarz

Nie ma Boczka

22 października 2020 § Dodaj komentarz

/zdjęcie – KAPIF/

Pilch, Mallory i inne zgryzoty

5 czerwca 2020 § Dodaj komentarz

Mam tu, na Uchu, taką kategorię – tydzień na tysiąc znaków, rzecz jasna kategorię zapomnianą i, zdaje się, niemożliwą do wskrzeszenia, niemniej w takie mniej więcej tony będę dziś przez moment uderzał, acz znaków wyjdzie pewnikiem więcej.

Tydzień temu zmarł Jerzy Pilch, pisarz dobry, choć moim zdaniem bardzo nierówny, mimo tego – wciąż dobry, jeden z lepszych współczesnych mi; okrutnie tą frazą potrafił operować. Takie życie.

8 czerwca minie dziewięćdziesiąt chyba sześć lat, odkąd Mallory (być może wraz z Irvine’m) zdobył jako pierwszy w dziejach Everest, chociaż, jak wiadomo, encyklopedie mówią co innego. Żadna tam teoria to spiskowa, żadna hipoteza – ja jestem po prostu o tym przekonany, a wiara ta wsparta jest wcale niemałym zbiorem przesłanek, artefaktów, logicznych uwarunkowań. Jeśli coś jest możliwe, jak słusznie dowodził Conan-Doyle ustami Holmes’a, otóż jeśli coś jest możliwe, na pewno się wydarzyło. Za cztery lata wypadnie więc setna rocznica, ciekawym, czy jakiś mocniejszy akcent z tej okazji się pojawi.

Mallory – najwybitniejsza postać himalaizmu, postać romantyczna i legendarna, postać, która wciąż czeka na intronizację.

***

14 czerwca i tutaj wypadnie rocznica: siedem lat Ucha, rekord absolutny, nie do pobicia, jeśli o mnie idzie. Ale nie jest różowo: stukanie w literki, które onegdaj określiłbym jako jedną z dwóch, trzech może równoległych gałęzi hobbystycznych jakoś tak z wolna, niepostrzeżenie, staje się li tylko w jakiejś tam mierze obowiązkiem (no żeby passy nie przerwać, że oto jeden miesiąc i jeden wpis przynajmniej); jeśli więc chciałbym się wliczyć w poczet tych dinozaurów, którzy nadal wierzą w coś na kształt weny, to rzec bym musiał, że ta ostatnio się nie pojawia, nie nadchodzi, światełka w tunelu nie widać.

Zatem, no cóż, do lipca, a lipiec przeważnie jest żółto-złoty.

Where Am I?

You are currently browsing entries tagged with śmierć at 3 ucho.