Usta Gereberger

12 czerwca 2019 § Dodaj komentarz

Poprzedni wieczór, dwudziesta pierwsza, może parę chwil dalej; telefon. Cześć, dobry wieczór, Patrycja Gereberger, nie przeszkadzam? No skądże; sam, ongiś, zapewniałem przecież, że o każdej porze dnia i nocy, jeśli tylko pani doktor zechce i jeśli – jestem o tym przeświadczony – ma to mi pomóc, to, naturalnie, nie mam nic przeciw temu; zresztą, i tak rzadko kiedy ktoś do mnie telefonuje, więc, tym bardziej, żaden to problem, przynajmniej będę wiedział, że to pani. To wyśmienicie, naprawdę mnie uspokoiłeś, znów czuję wibracje w żołądku, lekki zamęt w głowie, strasznie ten głos, w ogóle ona, Gereberger, strasznie na mnie działa, czuję się niesamowicie podkręcony, nieomal podniecony, zasadniczo mogłem się tego spodziewać, ależ ona ma na mnie wpływ, zdumiewające, powtarzam w myślach, zdumiewające. Nieco się obawiałam, uwierz mi, jeszcze się kryguje, bardzo to do niej pasuje, wydzwaniać do ciebie o tej porze, ale, no przecież nie znamy się od wczoraj i, jakby to ująć, nawet jej nie widząc, samym głosem, steruje moimi emocjami, coś jakby prowadziła mnie na smyczy, ściągając ją lub poluźniając kieruje mną, hmmm, jakby to rzec, łączy nas przecież relacja specjalnego rodzaju, rozumiesz chyba, teraz wpada w konspiracyjny prawie szept, o czym mówię? Oczywiście, czego, jak czego, ale wyjątkowości tej relacji jestem zupełnie świadomy, myślę, do słuchawki zaś przytakuję zwykłym: tak, tak, to zrozumiałe. Mój drogi, ach, brzmi to w jej ustach niemal jak miłosne wyznanie, tak, w ten sposób chcę to zarejestrować, co więcej, widzę też, choć przymknąłem powieki, widzę jej usta, pełne i krągłe, zwilżone usta Gereberger, zaiste, to cud natury, mój drogi, jestem najzupełniej pewna, że nie potrzebujesz już specjalnych zabiegów terapeutycznych, w rzeczy samej, tak właśnie uważam, niemniej, kontrola na tym etapie – och, mów do mnie, mów, kontroluj, ile zechcesz, naprawdę ogarnia mnie jakaś euforia, pomimo banalnej trzeźwości – otóż kontrola jest równie istotna, co leczenie, stąd, byłabym zadowolona, gdybyś zechciał stawić się jutro u mnie w klinice, powiedzmy, o osiemnastej, czy to godzina tobie odpowiada? No, pani doktor, myślę, że tak, nie wiem nawet, jak brzmi mój głos, raczej niczego na jutro nie mam zaplanowane, chyba tak, to znaczy na pewno, zamelduję się punktualnie; wyobrażam sobie – z pewnością jest teraz w domu, kalkuluję, być może przygotowana już do snu, przypominam sobie, że kiedyś wspominała, iż lubi w tygodniu, po całym dniu w klinice, kłaść się stosunkowo wcześnie, a jeśli tak, musiała pozbyć się wcześniej bielizny – jak stoi nade mną, gładzi ramię dłonią, z delikatnie przekrzywioną głową, rude włosy, i tak niesforne przecież bardzo często za dnia, w klinice, teraz natomiast zupełnie pozbawione nadzoru, oswobodzone, zakrywają nieco jej twarz, usta pulsują; tak więc stoi nade mną, nie zawiedź mnie, szepcze, głaszcze nie tylko swe ramię dłonią, ale i mnie głaszcze, pieści swym szeptem, stanowczo dziś tak prędko nie zasnę.

Postrzępienie, fragment

/Jakoś sześć lat mija właśnie, jakem tę platformę uruchomił; i jakoś sześć lat minęło nie tak dawno, kiedym tamte papierowe literki wypuścił. Jeżeli, rzecz jasna, dobrze liczę./

Where Am I?

You are currently viewing the archives for Czerwiec, 2019 at 3 ucho.